sobota, 20 października 2012

Chapter 3 - "co ty do cholery robiłaś Vic?"


Idziemy przez plażę tylko ja i on. W oddali widać płatki róż porozrzucanych na piasku oraz koc. Nagle wskakuję na Harrego i biegniemy w stronę koca z jedzeniem. Hary biegnie bardzo szybko, po czym przewraca się na piasek. Oboje wybuchamy gromkim śmiechem . On przyciąga mnie do siebie. Zbliża swoje lekko różowe usta do moich. Nagle słyszę natarczywy dzwonek do drzwi i uświadamiam sobie, że miałam sen z Hazzą w roli głównej. Cisza. Drzwi do mojego pokoju otwierają się 6 wariatów rzuca się na moje łóżka. Pewnie mieli nadzieje, że mnie obudzą. Niestety tylko mnie zgnietli.
-Aaaaaaaaa!!!!!!!! Złaźcie ze mnie wariaci! – zaczęłam krzyczeć jak jakaś nienormalna – nie mogę oddychać. – po chwili został już tylko Harry. Przed oczami miałam scenę ze snu. Marzyłam żeby się spełniła, ale nie mogłam po sobie pokazać, że jestem łatwa. – Ej. Harry… czy mógłbyś ze mnie łaskawie zejść?
- Muszę to przemyśleć…. No więc… NIEEEE- zaczął mnie gilgotać. Ja złapałam za poduszkę i zaczęłam go bić nią po głowie. 5 pozostałych nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Niall zwijał się ze śmiechu a Louis dla dodatkowej zabawy zaczął to wszystko komentować. Nagle poduszka pękła. Wszyscy – i wszystko- byliśmy w pierzu. Harry jak na złość zaczął dodatkowo jeszcze czochrać moje włosy, przez co pióra powplątywały się na dobre. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam iść do fryzjera. Hazza wziął na siebie całą winę związaną z moimi włosami i postanowił zafundować mi wizytę w salonie fryzjerskim. Poszliśmy do mojego ulubionego studia, gdzie obcinał mój zaprzyjaźniony fryzjer – Andy. Gdy tylko mnie zobaczył najpierw krzyknął a potem wyprosił panią, która była następna w kolejce i posadził mnie na fotelu zadając zasadnicze pytanie – „co ty do cholery robiłaś Vic?”. Ja tylko zaśmiałam się i spojrzałam na Harrego. Andy spiorunował go spojrzeniem i pierwsze co przyszło mi na myśl „gdyby spojrzenia mogły zabijać” . Zaśmiałam się po cichutku z tego co wymyśliłam. Nie uszło to uwadze chłopaków i niemal równocześnie spytali
-Vic? Wszystko okej?- znów się zaśmiałam i nie odpowiedziałam na pytanie.
Po około 15 minutach Andy zaczął ignorować Harrego i jak zwykle rozpoczął konwersację
- No tak. Czemu dziś milczysz jak zaklęta? Poopowiadaj mi ploteczki z życia rodziców? Może coś nowego w hotelach? Jakaś aferka? – widziałam, że Harrego ewidentnie zaczął interesować temat mojej rodziny więc stwierdziłam, że czemu nie… opowiem co nieco.
- Ach. Przepraszam cię kochany ale zamyśliłam się.
-Zamyśliła się… pięknie – żachnął się fryzjer
- Och no. Już już –wystawiłam mu język na co on teatralnie przewrócił oczami  - Nic mi nie wiadomo o żadnej aferce, ale w biurze jak zwykle mają dużo roboty bo rodzice nie przyjechali do mnie do szpitala tylko przysłali mi tableta z dopiskiem, że przepraszają i że jest im strasznie przykro ale mają duży natłok pracy więc nie mogą przyjechać. Matka nawet parę razy do mnie dzwoniła, że nie rozumie mojego zachowania. I to chyba tyle z nowości.
- Wytłumaczyłaś jej o co chodziło?
- A po co? I tak by nie zrozumiała. Co ona o mnie wie? Nie zdziwiło by mnie to gdyby mnie nie poznała po przyjeździe do domu.
- Nie mów tak. Rodzice was kochają i Ciebie i Mika. Pamiętaj o tym. To, że nie zawsze mogą z wami być to o niczym nie świadczy.
- Czy ty słyszysz co mówisz. Oni to czasami nie mają czasu żeby na święta przyjeżdżać. Nie broń ich bo to wcale nie polepsza sytuacji – nikt się więcej nie odezwał oprócz Andyego gdy mówił, że właśnie skończył i że zabieg był na koszt firmy. Przy wyjściu podziękowałam mu i przytuliłam go na pożegnanie. Harry był wyraźnie zmieszany. Nie wiedział co powiedzieć. Dlatego też milczeliśmy aż do powrotu do domu. Przy wyjściu powiedziałam tylko
-Przepraszam Cię. Nie chciałam żebyś był świadkiem tej kłótni. Jakbym mogła cię prosić to zostaw to dla siebie. Okej?
- Jasne. Nie ma sprawy – uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam uśmiech po czym wysiadłam z auta. Wyszliśmy do domu i to co zobaczyłam zbiło mnie z tropu. Louis i Zayn śpiewali coś o tym, że chcą zostać smerfami. Lex i Niall całowali się. Mike i Liam siedzieli przed telewizorem popijając herbatkę i ignorując to co działo się wokół nich. W całym domu panował ogromny bałagan. Chyba jeszcze nigdy takiego nie było w tym domu. Ann gdy tylko nas zobaczyła krzyknęła
-Dzięki Bogu! Vic ogarnij tą hałastrę! Bo Mike jakoś nie pali się do pomocy. Błagam Cię!- wyglądała jakby miała się popłakać. Harry ciągle się nie odzywał. Chyba naprawdę zaskoczyła go ta sytuacja.
-HEJ! OGARNIJCIE SIĘ DEBILE!!!!! Lex chodź tu! Niall ty zostań i pozbieraj te chrupki! Zayn zdejmij z głowy ten wazon! Louis zostaw ten fortepian!- wszyscy byli widocznie zniesmaczeni moimi prośbami. Al. Nie potrafiła utrzymać się na nogach. Nagle poczułam jak jakaś zaczarowana lampeczka zaświeca się nad moją głową. No tak. Oni się po prostu się schlali! Wszyscy jak jeden. Tego już było dla mnie za wiele. Jedną z zalet pijaństwa Alex jest to, że łatwo ją podpuścić.
-Alex. Założę się, że ty, Louis, Zayn i Niall nie jesteście w stanie posprzątać całego domu w ciągu 2 godzin.- powiedziałam z szyderczym uśmiechem
-Oj Vicky, Vicky. Znamy się od tak dawna a ty ciągle mnie nie znasz. Mogę się założyć o 20 dolców, że damy radę.- powiedziała niezwykle dumna z siebie Lex
-Przyjmuję wyzwanie- podałam rękę dziewczynie –Harry przetnij. – chłopak wreszcie się poruszył, po przecięciu zakładu dziewczyna rzuciła się w stronę salonu krzycząc przy tym na chłopaków żeby jej pomogli. Jeszcze nigdy nie widziałam jej żeby się w coś tak wczuła. Chłopaki pomagali jej jak potrafili chodź było to ciężkie bo ciągle w coś wpadali albo jak już coś ułożyli to za chwilkę ktoś inny to przewrócił. W sumie to było to bardzo zabawne. Po ok 2 godzinach dom lśnił. Dosłownie bo Louis uparł się, że musi wypolerować moje instrumenty tj. fortepian, gitarę, skrzypce, perkusję, keyboard i klarnet – tak tak wiem, jak to możliwe… a co innego miałam do roboty w pustym domu? Wracając do tematu Alex wygrała zakład i musiałam dać jej obiecane 20 dolców. Bardzo ucieszyła się faktem wygranej. Około 21 Harry i Liam stwierdzili, że będą się zbierać. Pomogłam im odprowadzić chłopaków do auta. Gdy już pojechali „zawlokłam” Lex do pokoju i położyłam do łóżka. Z Mikiem nie miałam problemu bo już wcześniej stwierdził, że chce mu się spać i poszedł do pokoju. Wchodząc do pokoju odsapnęłam i cieszyłam się, że dzień dobiegł już końca. Jedyne o czym marzyłam tego wieczora to długa, relaksująca kąpiel i spokojny sen. Wzięłam z pokoju tylko piżamę i pomaszerowałam w stronę łazienki. Napuściłam ciepłą wodę do wanny, dolałam swój ulubiony płyn do kąpieli –biała czekolada – i zanurzyłam się w przyjemności. Leżąc w wannie zaczęłam rozważać to co wydarzyło się w dniu dzisiejszym. Po pierwsze byłam cholernie dumna z Mika, że nie pił alkoholu. Po drugie zaskoczyło mnie zachowanie Harrego, mówił coś tylko wtedy gdy zmuszała go do tego sytuacja i najczęściej było to ‘mhm’, ‘aha’, ‘ dokładnie’ albo ‘masz rację’. Miałam wrażenie, że tylko ciałem był z nami w domu a duszą i myślami w jakimś odległym miejscu. Parę razy nawet zarumienił się gdy zobaczył, że go obserwuję. Ewidentnie unikał rozmowy i kontaktu wzrokowego co zbiło mnie z pantałyku. Odnoszę wrażenie, że ma to związek z dzisiejszą rozmową, której był świadkiem. Spędziłam tak 0,5 godziny rozmyślając gdy zauważyłam, że woda w wannie jest już zimna. Szybko wyskoczyłam z wody. Wytarłam się i użyłam mojego ulubionego waniliowego balsamu. Ubrałam się w piżamkę w serduszka i poszłam do sypialni. Ubrania rzuciłam w nieładzie na krzesło a sama wskoczyłam do łóżka i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
- Co jest grane – powiedziałam zaspana. Sądząc po tym jak ciemno jest na dworze musiał być środek nocy. Nade mną stała Lex z wielkim grymasem na twarzy.
- Vic. Wiesz jak ja cię kocham? – powiedziała robiąc słodką minkę.
- Nie wiesz gdzie jest aspiryna prawda? – niczym nie zaskoczona nie odpowiedziałam.
- Skąd wiedziałaś? – powiedziała wyraźnie zbita z tropu.
-Ach. No wiesz . Ta moja intuicja –uśmiechnęłam się i po cichutku zeszłam do kuchni. Wyjęłam z najwyższej półki lek. Następnie udałam się po szklankę, nalałam do niej wody i wrzuciłam lekarstwo. Gdy weszłam do pokoju Lex już spałą na moim łóżku. Tylko uśmiechnęłam się do siebie i za chwilkę do niej dołączyłam.
__________________________________________
Ym. no tak. Jest nowy rozdział jednak nie jestem z niego zbytnio dumna. Szczerze mówiąc nie wyszedł tak jak chciałam i pisałam go "na szybko" bo chciałam zdążyć z dodaniem go dziś. No nic . Zostawiam to waszej  ocenie.
No tak. Zapomniałabym całe opowiadanie będzie miało ok 10-15 rozdziałów i epilog. Nie zakończy się happy endem. Jak każde z moich opowiadań zresztą. No nic to.

Pozdrawiam

xoxo

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny :)
    Takie bez Happy endu są moim zdaniem dużo lepsze ,bo można zakończyć je na kilkadziesiąt różnych sposobów ,a te z happy endem tylko 1)ślub 2)dzieci 3)szczęśliwe życie :s Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń