poniedziałek, 11 lutego 2013

Chapter 1


-Jakiej znowu akcji ? - zapytał lekko zdezorientowany Justin
-No jak to jakiej?! - Cody podniósł głos o pół tonu-  takiej, że jej najukochańszy, najlepszy i wgl najwspanialszy brat zapomniał sobie o niej i nawet nie złożył jej życzeń urodzinowych!
-Aha... to o tej akcji mówisz. Więc Mils opowiadaj – mówiąc to poklepał miejsce obok siebie na kanapie. Wiedziałam, że w tej sytuacji jestem zmuszona im to opowiedzieć. W sumie to teraz oni są moimi najlepszymi przyjaciółmi – jedynymi przyjaciółmi.
-Wiecie co? Nie ma co opowiadać. Wszystkie istotne rzeczy już wiecie. - powiedziałam po czym wstałam i udałam się w kierunku kuchni – to co ? Macie na coś ochotę? Może popcorn?
-Jasne – powiedział cicho Jus.
-W takim razie ja udaję się do kuchni a wy znajdźcie jakiś fajny film. Tylko błagam nie o miłości. -  chłopaki słysząc moją prośbę wybuchnęli śmiechem. Ja z lekkim grymasem na twarzy weszłam do kuchni i zaczęłam poszukiwania popcornu. Gdy wszystko już przygotowałam tj. popcorn i napoje wróciłam do pokoju gdzie toczyła się zażarta kłótnia o to jaki film będziemy oglądać.
-KRÓL LEW ! - krzyczał Cody
-PARANORMAL ACTIVITY – Justin starał się go przekonać krzykiem
-DOŚĆ TEGO DO KURWY NĘDZY ! OGLĄDAMY TOY STORY I ŻADNEGO "ALE". A JAK SIĘ COŚ NIE PODOBA TO WYPIERDALAĆ. - obydwoje zamilkli i spojrzeli w moją stronę. Na twarzach mieli wypisany strach i zaskoczenie. Po chwili w trójkę leżeliśmy na podłodze turlając się ze śmiechu.
-Hahahaha... Miley... hahahaha.... jakbyś widziała.... hahahaha... swoją minę... hahahaha... no nie mogę .... hahahaha – chłopaki starali się mi to opowiedzieć ale nie wychodziło im to przez ciągłe  napady śmiechu.
-Dobra spokój. Teraz już serio. Załączcie Toy Story a ja w tym czasie udam się do toalety. - powiedziałam gdy tylko się troszkę ogarnęłam. Wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę łazienki. Myjąc ręce co jakiś czas słyszałam stłumione chichoty. Jak zawsze przy wychodzeniu z wc musiałam walnąć małym palcem o szafkę.
-Kurwa. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby i pokuśtykałam do chłopaków, którzy gdy tylko mnie zobaczyli, wybuchnęli śmiechem. - No bardzo śmieszne. - powiedziałam naburmuszona.
-Oj Mils, spokojnie to tylko żarty – starał się załagodzić jakoś sytuację Cody. Prawie mu się to udało gdyby nie jego nieogarnięty atak śmiechu. Nagle zabrzęczał dzwonek do drzwi.
-Tak, tak. Wy się tu pośmiejcie a ja idę zobaczyć kogo niesie. - powiedziałam i rzuciłam poduszką w Justina.
-Ej! A to za co? - zapytał zbulwersowany
-Za grzech Jus – powiedziałam i zaśmiałam się. Uśmiechnięta od ucha do ucha otworzyłam drzwi. Doznałam szoku. Zobaczyłam go we własnej osobie z tym jego bezczelnymi uśmieszkiem. Mało tego przywiózł ze sobą tych swoich koleżków.
-Cześć siostra! - rzucił się na mnie Lou
-Co ty tu robisz? -zapytałam patrząc mu prosto w oczy – co oni tu robią? - popatrzyłam na resztę zespołu. Gdybym była normalna to pewnie już dawno dostałabym orgazmu a tu nic! Jedyne co do nich czuję to odrazę.
-Tak ja też się cieszę, że cię widzę! To co może wpuścisz nas do środka?
-Ym no taa. NIE! - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Jestem strasznie chamska. Po chwili otworzyłam  drzwi napotykając wzrok piątki zdezorientowanych chłopaków. -Hahahahahahhaha- dostaję niekontrolowanego napadu śmiechu. - Wchodźcie. - powiedziałam i ciągle śmiejąc się poszłam do salonu zostawiając całe One Direction zdezorientowanych przed drzwiami.
-Louis przyjechał – szepnęłam Cody'emu na ucho.
-Będzie dobrze Mała – powiedział przytulając mnie
-Ej! Co tu się wyrabia? Nie było mnie chwilkę a tu już jakieś romansiki? - uśmiechał się Lou.
-Chwilkę?! Jaja sobie robisz? Jakie romansiki?! Jesteś pojebany Lou. Ogarnij się. - rzuciłam lekko wkurzona. Po chwili rozejrzałam się po domu. Lou i chyba Liam oglądali z ze mną, Cody'm i Justinem Toy Story. Tleniony blondyn wyjadał mi zapasy z lodówki, chłopak o kruczoczarnych włosach postawionych na żel przeglądał się w lusterku, a koleś w loczkach w drugim lustrze starał się chyba sam poderwać. Jeśli dobrze pamiętam miał on na imię Harry. O Boże on puszcza oczka sam sobie. - Albo wiesz co Lou? Lepiej ich ogarnij. -po jakiś 20 minutach wszyscy siedzieli w salonie oglądając w ciszy film. Gdy bajka się skończyła ja z Cody'm zaczęliśmy  ogarniać salon. Zauważyłam, że Lou ciągle mnie obserwował tak samo jak reszta jego zespołu.
-Czy mam coś na czole, że tak mnie obserwujecie?! - nie wytrzymałam i w końcu zapytałam
-Wiesz co? Jesteś inna niż opowiadał nam Lou. Wyobrażałem sobie Cię jako MEGA energiczną dziewczynę, która ciągle gada itp. - powiedział Harry
-Ludzie się zmieniają. – krótko odpowiedziałam
-Aż tak diametralnie? Nie wierzę! – pociągną temat kędzierzawy
-Co ty możesz o mnie wiedzieć, że z taką pewnością w głosie stwierdzasz, że się diametralnie zmieniłam. Gościu ty mnie widzisz pierwszy raz w swoim marnym życiu!- emocje mnie poniosły
-Oho, Miley wraca – zaśmiał się Cody
-O zamknij się! – przerwał mu bezczelnie Louis- wracając do tematu. Zmieniłaś się Mils, nie poznaję cię! Gdzie się podziała moja kochana siostrzyczka?
-Poszła w chuj! – walnęłam długo nie myśląc, co spowodowało nagły atak śmiechu u wszystkich oprócz mnie i Lou.
- Miley ! Od kiedy przeklinasz?! – wyraźnie zaskoczyłam Louisa
- Gdybyś z nią częściej rozmawiał to byś wiedział.- dorzucił swoje 5 groszy Jus. Nagle zadzwonił mój telefon. Po całym domu rozniosła się melodia mojego dzwonka Danza Kuduro. Gdy tylko ją usłyszałam ruszyłam na poszukiwanie telefonu.
-Tu cię mam !- powiedziałam do sprzętu. Po chwili zrobiłam oczy wielkości 5-cio złotówek. Dzwoniła Julia. –Ha-alo? – powiedziałam lekko się jąkając
-No cześć… wybacz, że przeszkadzam. Wiem, że pewnie masz coś lepszego do roboty niż słuchanie mojej głupiej gadki, ale chciałam Ci złożyć życzenia urodzinowe. Od zawsze planowałyśmy jak je wspólnie spędzimy, ale sprawy potoczyły się tak a nie inaczej więc… DUŻO ZDROWIA, SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI, MEGS DUŻO SEXU i czego sobie jeszcze życzysz – powiedziała prawie jednym tchem
- Łał. Nie spodziewałam się, że będziesz pamiętała o moich urodzinach. Szczerze mówiąc to nie sądziłam, że ktokolwiek prócz mnie będzie o nich pamiętał. Zaskoczyłaś mnie strasznie ! Btw co tam u cb? Jak tam życie w Londynie? Dzieje się coś ciekawego?- widziałam zaskoczenie na twarzach Cody’ego i Justina oraz zakłopotanie na twarzy Lou. Usiadłam na kanapie i słuchałam co ma mi do powiedzenia moja (ex?)najlepsza przyjaciółka.
-Jak mogłam zapomnieć? Byłaś… a raczej wciąż jesteś moją najlepszą przyjaciółką. A Louis? Przecież on nigdy nie zapominał o twoich urodzinach! To on zawsze pierwszy składał Ci życzenia! A Londynie nudno bez ciebie. Nie mam co robić. Matt się do mnie przystawiał ale go delikatnie spławiłam. Pojutrze lecę do NY do mojej kuzynki Tashy. Pamiętasz ją? Ona bardzo Cię lubiła. – opowiadała Julia.
- Oł. Kochana czasy się zmieniają…. Ludzie się zmieniają. – zauważyłam, że ostatnio bardzo często używam tego stwierdzenia- Niestety muszę Cię zasmucić i zdziwić, że on jednak zapomniał. No ale cóż. Dobrze zrobiłaś, że go spławiłaś! A skoro przyjeżdżasz do NY to może wpadniesz też do mnie? Na kawę, na dzień, na zawsze? – tym stwierdzeniem wzbudziłam jeszcze większe zainteresowanie chłopaków i doprowadziłam Julię do śmiechu
- Ym..? Jak to „na zawsze”? Chyba nie ogarniam?- słyszałam, że ciągle chichocze pod nosem
-No wiesz w sumie to ja i tak się wyprowadzam w przyszłym tygodniu- tu oczy wszystkich skierowały się w moją stronę- do nowego mieszkania i nie chciałabym mieszkać w nim sama więc może znajdzie się w nim miejsce dla ciebie! Co ty na to? Hmm? – powiedziałam z nadzieją w głosie. Czułam, że wszystko się jakoś ułoży.
-Wiesz co? W sumie to nie głupi pomysł. Bo ja i tak nie mam tu co robić. Indywidualny tok nauczania miałam i skończyłam go już. Czemu nie? – powiedziała radośnie – ale jest mały problem…
-Jaki problem? Rodzice? – zapytałam
-Nie rodzice tylko kasa. Nie stać mnie żeby kupić to mieszkanie z tobą na pół. – powiedziała zawiedziona
-Ale Julia… to mieszkanie jest już kupione i opłacone a nie mieszkam w nim tylko dlatego, że trwa w nim teraz remont. – ulżyło mi – więc kiedy mogę się Ciebie spodziewać u mnie?
-W takim razie ja planuję być u Tashy ok. tygodnia więc mniej więcej 23 powinnam się pojawić. Tylko będziemy musiały zostać w kontakcie bo ja nie do końca ogarniam to całe NY. – powiedziała Julia nie całkiem pewna swoich słów.
- No jasne . We’ll be in touch*. Ciao –rozłączyłam się.-  No co się tak gapicie wszyscy? Nie widzieliście telefonu czy kogoś kto przez niego rozmawia?!
-Miley? Czy to była ta osoba, o której ja myślę, że to była? – zapytał Cody
-w sensie Julia? Tak to była ona. Wprowadza się do mnie.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet – podsumował krótko Justin
-Biedaku – zaśmiałam się- To co może jeszcze jakiś film obejrzymy?


_________________________
*-będziemy w kontakcie

Czasem będę dodawała angielskie zdania, które brzmią lepiej po angielsku niż po polsku :D

I tak tak. W końcu się zebrałam za napisanie go. Miało być troszkę inaczej no ale wyszło jakoś tak… dziwnie? No nic to.
w zakładce " I won't let you go" pojawił się soundtrack. tekst muzyki nie odpowiada treści opowiadania  

Bajo

Xoxo W.

niedziela, 10 lutego 2013

Blogger mnie nienawidzi

Rozdział 1 był już napisany ale blogger chyba mnie nienawidzi i nie wiedzieć czemu postanowił go nie udostępnić i USUNĄĆ. Teraz trzeba się uzbroić w cierpliwość bo nie wiem kiedy się zbiorę, żeby go znów napisać. Mam nadzieję, że zbiorę się i skończę go przed 21.02. Jak dotąd miałam MEGA motywację. Teraz to już sama nie wiem co i jak :)

Pozdrawiam,

W. Xx