sobota, 24 listopada 2012

Chapter 5 "ja chyba cię kocham"


Rano obudził mnie dźwięk mojej komórki "Too much heaven" w wykonaniu Us5. I teraz wiele osób pyta "w czyim wykonaniu?". Otóż jest to boysband. Coś w stylu One Direction tylko 6 czy 7 lat temu. Byłam jedną z tych, które były na zabój zakochane w tym zespole. Po roku słuch o nich zaginął, ale ja tam ciągle o nich pamiętam i na ich cześć od 6 lat nie zmieniłam dzwonka w telefonie. No ale wracając do tematu zostałam obudzona przez telefon.
-Halo - wychrypiałam do słuchawki, jeszcze zaspanym głosem
-Vicky?
-Tak… kto mówi?
-To ja Harry. Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień? – powiedział lekko poddenerwowany
-Ym. Szczerze mówiąc chyba nie. Możesz wbijać z chłopakami- cicho zaśmiałam się – właściwie dziwię się, że dzwonisz a nie tak jak ostatnio po prostu wpadacie.
-No bo w sumie to źle mnie zrozumiałaś.- jego głos stał się jeszcze bardziej spięty i wręcz zaczął się jąkać.- bo ja chciałem się zapytać czy nie pojechałabyś ze mną w jedno miejsce?
-Ooo. – powiedziałam wyraźnie zaskoczona – jasne. Szczerze mówiąc zaskoczyłeś mnie. No dobra to o której będziesz?
- Uff. Cieszę się, że się zgodziłaś – ewidentnie mu ulżyło. – co powiesz na to żebym było u ciebie za… godzinę? Wyrobisz się?
-No pewnie. A gdzie jedziemy?
-Niespodzianka – nie widziałam go ale domyśliłam się, że w tej chwili się uśmiecha- ubierz się wygodnie.
-Coś ty znowu wymyślił Styles – powiedziałam do słuchawki a on zachichotał i powiedział krótkie „pa „ po czym się rozłączył.
No cóż. Najwyższy czas żeby wstać i obudzić rodzinkę. Chociaż w sumie nie. Poprawnie będzie  „najwyższy czas żeby wstać i obudzić Lex”. Ann już na pewno nie śpi, Mike pojechał na kurację i nie będzie go przez najbliższe 3 miesiące no a rodziców nie mam się co tutaj spodziewać. Zmierzając w kierunku pokoju Lex stwierdziłam, że w końcu muszę ogarnąć ten syf bo tak się nie da żyć. Wchodząc do pokoju dziewczyny zobaczyłam coś co totalnie zbiło mnie z tropu, otóż nad jej łóżkiem wisiał plakat Niall’a  z domalowanymi serduszkami. Byłam tym faktem dość zaskoczona, ale postanowiłam to zignorować.
-Lex! Lex wstawaj! – powiedziałam lecz chyba na marne bo dziewczyna nawet się nie ruszyła. – Lex do kurwy nędzy wstawaj! – krzyczałam i delikatnie szarpnęłam ją za ramiona, co i tak nie przyniosło upragnionego efektu. Po kilku nieudanych próbach postanowiłam zrobić coś, czego nigdy nie robiłam i widziałam to tylko w filmach. Nalałam pełną miskę wody i długo nie myśląc chlusnęłam nią w dziewczynę.
- Vicky!!! Czy ciebie doszczętnie pojebało?- zapytała mokra i zdenerwowana Alex. – chyba cię kochana główka boli. Co ty sobie wyobrażasz? Kurwa. Dopiero co wymieniałam pościel i znów muszę to zrobić bo ta jest całkowicie przemoczona. – zrobiła kwaśną minę – i wiesz co? Nie odzywaj się do mnie ty wredna poczwaro! – wystawiła mi język
- No dobra! Skoro tego chcesz. A już miałam ci opowiedzieć o ciekawym telefonie od szanownego pana Stylesa. No ale skoro nie ! – wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju. Jej reakcja była natychmiastowa.
- Jakim telefonie? Opowiadaj. Nie bądź głupia. To tylko wygłupy. – poruszyła znacząco brwiami.
- No dobra. Więc pan Styles, zadzwonił do mnie i umówił się ze mną na spotkanie. – wyrzuciłam na jednym tchu
- Na randkę cię zaprosił!!! – krzyknęła podekscytowana – kiedy? Co ubierzesz?
- spokojnie. To TYLKO spotkanie! – powiedziałam lekko zaskoczona –przyjedzie za jakieś 40 minut i nie wiem co ubiorę!
- No to chwal pana za tak wspaniałą przyjaciółkę, jak ja . Ym. WIEM ! – krzyknęła – ubierzesz sukienkę twoją ulubioną sukienkę. No wiesz tą w kwiatki. Do tego… sandały.. tak sandały. Włosy rozpuścisz… nie… zwiążesz w mizernego koka. Delikatny makijaż. Tak. To będzie idealne na randkę. – mówiła jak najęta
- Lex. Ogarnij się. I mówiłam ci już, że to tylko spotkanie. – powiedziałam lekko zirytowana
- Tak, tak. „gadaj se gadaj. Ja swoje wiem” jak to mawiał mój ulubiony Sid – uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę do pokoju. Zaczęła grzebać w mojej szafie i wyrzucać wszystkie rzeczy na podłogę.
- Będziesz tu sprzątać! – zaśmiałam się
- Tak, tak. Jest . Czemu ta sukienka byłą schowana tak głęboko co?- podniosła jedną brew do góry
- No nie wiem. Jakoś tak wyszło. – uśmiechnęłam się przepraszająco
- Dobra ! Zero gadania. Zostało coraz mniej czasu do przyjazdu Harrego. No na co czekasz. Ściągaj to z siebie i wkładaj tą sukienkę ! Resztą już ja się zajmę!
-Okej. – powiedziałam zrzucając z siebie piżamę. Ubrałam sukienkę i spojrzałam na Lex. – i jak?
- Ślicznie. Ale teraz siadaj tutaj ! – wskazała mi krzesło koło mojej toaletki.
-Spoko, bez spiny kochana. – uśmiechnęłam się a Lex zaczęła mi układać włosy.
- Vicky… mogę mieć do ciebie pytanie?- zapytała jakby lekko zawstydzona co mnie zaskoczyło.
-No jasne. Wal śmiało! – uśmiechnęłam się pokrzepiająco
- Czy ty… no wiesz… czy ty coś czujesz do Harrego?
-Ym… szczerze? Sama nie wiem. Chyba tak. Za każdym razem gdy mnie dotyka to czuję dreszcze i gdy pierwszy raz mnie pocałował w policzek to poczułam motylki w brzuchu. I tym razem czuję się zupełnie inaczej niż jak poznałam Celeba. – czułam, że zrzuciłam z serca wszystko co na nim leżało.
- Cieszę się, że w końcu znalazłaś kogoś do kogo czujesz coś takiego. – uśmiechnęła się. Po kilku minutach byłam już gotowa. Weszłam do kuchni i złapałam tylko jabłko, które szybko skonsumowałam. Umyłam zęby i usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to Harry więc ostatni raz spojrzałam w lustro złapałam torebkę i pobiegłam do drzwi.
-Siema. – uśmiechnęłam się na jego widok
-Cześć! – powiedział po czym się do mnie przytulił co szczerze mnie zaskoczyło. –Gotowa?
- Jasne. Alex wychodzę. Będę… później – usłyszałam jak Harry cicho zachichotał. – co cię bawi kolego?
- Nic, nic. Okej. Więc chodźmy. – wyciągnął rękę niczym prawdziwy gentelmen. Podprowadził mnie pod drzwi auta i je otworzył dając mi równocześnie znak abym weszła.
-Dziękuję – zaśmiałam się
-Ładnie to tak się ze mnie śmiać? – zawtórował mi śmiechem.
Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Niespodzianką okazał się być piknik na pięknej polanie koło jeziorka. Wszystko było pięknie przygotowane. Po krótkim posiłku, Harry zabrał mnie na przechadzkę. Chodziliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Ok 16 wróciliśmy na polankę by znów się posilić. Gdy Harry chciał się już zbierać do domu poprosiłam byśmy jeszcze zostali na co on chętnie przystał. Usiadł koło mnie i spojrzał głęboko w oczy.
- Vicky. Ja chyba cię kocham. – po czym zbliżył się do mnie i nasze usta złączyły się w jedną całość. Odwzajemniłam pocałunek i chciałam z całego serca by ta chwila trwała wiecznie. Po chwili brunet oderwał się ode mnie i znów spojrzał w moje oczy ewidentnie czekając na moją reakcję.
- Może to śmieszne, ale ja czuję to samo co ty. – uśmiechnęłam się delikatnie. Harry przytulił mnie do siebie przez co po moim ciele przeszedł dreszcz, który chłopak błędnie odebrał jako oznakę chłodu. Od razu zdjął z siebie bluzę i przykrył mnie nią po czym podał mi rękę bym mogła wstać. Gdy zauważył grymas na mojej twarzy cichutko się zaśmiał i otworzył mi drzwi do wozu. Weszłam bez żadnych fochów czy innych śmiesznych zachowań. W domu byłam dużo szybciej niż bym sobie tego życzyła. Wysiadłam z auta i gdy Harry chciał mnie przytulić na pożegnanie ja bez krępacji pocałowałam go w usta i szepnęłam ciche pa. Odwróciłam się i weszłam do domu.
Kilka kolejnych miesięcy mijało powoli i stabilnie bez jakichś szczególnych zmian. Nie kłóciliśmy się z Harrym. Tworzyliśmy wręcz parę idealną… parę?
_______________________________
No to mamy przed ostatni rozdział. tak to już postanowione. W najbliższym czasie postaram się dodać ostatni rozdział, który będzie w sobie zawierał Epilog. Pozdrawiam.

Ps. Oto taki "zwiastun" najbliższego rozdziału.

"...ostatni raz zerka do lusterka zastanawiając jak to jest możliwe, że podoba się Harremu. Wychodzi z domu zerkając na swój złoty zegarek- prezent urodzinowy od rodziców. Szybko oblicza, że na miejsce spotkania dojdzie przed czasem więc idzie powoli obserwując zakochane pary i dzieci bawiące się w berka. Na miejscu była dokładnie w tym czasie, który przewidywała. Usiadła na ławeczce niecierpliwie wyczekując ukochanego tak jak niegdyś narkotyków. Teraz to ON był narkotykiem,...."

1 komentarz: